piątek, 22 kwietnia 2016

Domowa pasta do zębów



  • 1porcja oleju kokosowego + 1porcja  sody oczyszczonej + ew.
        0,5porcji ksylitolu + olejek np. miętowy, rozmarynowy
  • moczymy szczoteczkę w wodzie utlenionej i myjemy
  • korzeń drzewa arakowego miswak

Kilka prostych przepisów




Krem pod oczy:
  • 2g tegomuls
  • 1,5g alkohol cetylowy
  • 6g shea
  • 1g oleju z awokado
  • 1g oleju z pestek dyni
  • 1g oleju z orzecha włoskiego
  • 1,5g masła kakaowego
  • 1g oleju kokosowego
  • 35g wody
  • po 6 kropli FEOG, wit A i wit E oraz olejku


Krem lekki:
  • 1,2g  tegomuls
  • 2,7g  olej migdałowy
  • 2g     masło shea
  • 1g     alkohol cetylowy
  • 30g   wody
  • po 3 krople FEOG, wit A i wit E oraz olejku


Krem dla cery dojrzałej:

  • 2,5g tegomuls
  • 1,5g alkohol cetylowy
  • 3,5g shea
  • 2,5g oleju z awokado
  • 5g oleju migdałowego
  • 40g wody
  • po 6 kropli FEOG, wit A i wit E oraz olejku

Proporcje w kremach




Krem nawilżający dla cery suchej- 30% tłuszczu
  • 20% tłuszcz
  • 5% emulgator
  • 5% stabilizator
  • 70% woda

Krem nawilżający - 25% tłuszczu
  • 18% tłuszcz
  • 4% emulgator
  • 3% stabilizator
  • 75% woda

Krem lekki - 20% tłuszczu
  • 10% tłuszcz
  • 5% emulgator
  • 5% stabilizator
  • 80% woda

Krem na noc - 40% tłuszczu
  • 25% tłuszcz
  • 8% emulgator
  • 7% stabilizator
  • 60% woda

Krem odżywczy - 50% tłuszczu
  • 35% tłuszcz
  • 8% emulgator
  • 7% stabilizator
  • 50% woda

środa, 2 września 2015

Krem malinowy

Zadzwoniła do mnie ostatnio jedna szalona kobieta i rzuciła hasłem: Podobno robisz kremy? No to zrób krem z malin. Na tym koniec rozmowy.
Krem malinowy. No to wcale  nie jest taka banalna sprawa. Można zrobić krem z oleju z pestek malin. 15ml takiego oleju kosztuje ok 11zł. W największym skrócie ma dwie dość ciekawe zalety: ma działanie przeciwsłoneczne oraz zapobiega fotostarzeniu się skóry. Nie mam takiego oleju na stanie, ani nie mam wolnych środków na zakupy, więc póki co zwiększyłam swój zasób wiedzy w temacie malinowego oleju.
Temat okazał się dość ciekawy, poszperałam dalej i oto co znalazłam:

Przepis na domowe maseczki
Odblokowująca pory, redukująca zaskórniki:
Rozgnieć garść malin, wymieszaj je z łyżką miodu i żółtkiem. Pozostaw na twarzy na ok. 10 minut.
Odżywiająca cerę:
Rozgnieć maliny, wymieszaj z otrębami pszennymi, łyżką miodu i żółtkiem. Pozostaw na twarzy na 10 minut.
Do cery zmęczonej:
2 łyżki soku z malin wymieszaj z 3 łyżkami mleka. W płynie zamocz gazę, połóż na twarz i poczekaj do jej zaschnięcia. Następnie umyj twarz letnią wodą.
Do skóry mieszanej:
Wymieszaj kilka rozgniecionych malin, łyżkę jogurtu i łyżkę twarogu. Papkę trzymaj na twarzy ok. 20 minut.
( źródło: http://www.nasalony.pl/kosmetyka/domowe-abc/1428-maliny-na-tradzik)

Ale nie dałam za wygraną. Jak ma być krem z malin, to ma być! Postanowiłam więc użyć soku malinowego jako fazy wodnej. Krem wyszedł, a jakże! Użyłam oczywiście shea, do tego troszkę oleju brzoskwiniowego i masła kakaowego. Oto co mi wyszło!


Krem zdecydowanie wymaga dopracowania składników, żeby się dobrze rozsmarowywał itd. Nie wiem jednak, czy pójść w tym kierunku, ponieważ moje nogi nim wysmarowane były różowe jeszcze na drugi dzień po tym jak wsmarowałam go na noc. Na szczęście pościeli mi nie zafarbował, a koniec końców nogi były całkiem nieźle nawilżone.  No i miał poważną wadę, w takim kolorze miałam ochotę go zjeść :P





wtorek, 3 lutego 2015

Pozbądź się chemii z domu!

           Kiedy na studiach mieliśmy zajęcia z chemii organicznej w laboratorium, bardzo cierpiało na tym moje zdrowie. Poza tym, że to bez wątpienia najcięższe laborki, to moje zatoki znosiły to co njamniej źle. Mimo śmiechu koleków i koleżanek i samych prowadzących, na zajęcia musiałam przychodzić w masce. Wtedy mniej cierpiałam. Laryngolog kazał mi nawet zmienić studia... Nie mam żadnej alergii, tylko nadwrażliwość śluzówki nosowej... cokolwiek to oznacza.
           Tak czy owak, od tamtej pory unikam środków chemicznych. Najpierw odeszłam od rozpylanych środków do czyszczenia mebli i płynów do szyb na rzecz szmatek z mikrofibry. Do dziś nie używam żadnych środków przeciwko kurzowi i do mycia szyb czy luster. Zazdroszczę też kobietom spoza Śląska, bo podobno macie mniej kurzu. Czy to prawda, że wystarczy jak raz w tygodniu pościeracie meble? Szczęściary... Później była ciąża i nie mogłam znieść zapachów: tych rozpylanych, tych w proszkach i płynach do prania, w kosmetykach. Musiałam szukać jakiegoś sposobu, żeby jednak wyprać i wysprzątać nie biegając co dwie minuty do ubikacji... Ponieważ pierwszy zapach, jakiego nie mogłam znieść pochodził z balsamu do ciała, szukając jakiegoś kosmetyku o niedrażniącym aromacie trafiłam właśnie na informacje o szkodliwych właściwościach kremów sklepowych i o samodzielnym robieniu kosmetyków. Później sprawy poszły dalej.
           Chcę zatem podsumować możliwości wyeliminowania chemii  z domu. Po pierwsze - wyrzuć wszelkie produkty śmierdzące chlorem. Ich używanie nie tylko działa drażniąco dla skóry, degraduje środowisko, ale niszczy czyszczone powierzchnie. Czy wiesz, że kupując deskę sedesową antybakteryjną, w instrukcji jest napisane, że po zastosowaniu środków chemicznych traci swoje właściwości i ogólnie od początku należy ją myć wodą z szarym mydłem?
              Moja propozycja jest następująca:

  •  kup zestaw szmatek z mikrofibry, najlepiej w różnych kolorach. Niech jedna służy do mycia toalety: wodą i szarym mydłem deskę. a wnętrze octem z sodą oczyszczoną ( wsypujesz 2 łyżki sody, zalewasz 1/2 szklanki octu i zostawiasz na 5-10 minut, dzieciom spodoba się ta reakcja chemiczna). 
  • Mycie umywalki i wanny czy prysznica jest początkowo trudne, ponieważ po środkach chemicznych zostaje taka powłoka, którą trzeba zmyć. Można to zrobić na przykład płynem z orzechów. Zalać soczyście na ile się da, zostawić na 5 minut i porządnie wyszorować. Zdzieranie warstwy powinno być wyczuwalne. Po tym zabiegu jakoś nawet wanna mniej się brudzi... 
  • Trudne plamy, rdze zmywamy robiąc papkę sody z octem, nakładając na noc, czy na kilka godzin. Większość zacieków ładnie schodzi, ale trzeba się bardziej wysilić niż używając chemicznych środków
  • Gorący ocet i sodę też używać można do przeczyszczenia rur. Wsypać pół szklanki sody i zalać litrem gorącego octu. OSTROŻNIE!!!
  • Podłogę myć roztworem z orzechów. Można dodać kilka kropel olejku eterycznego, żeby dom ładnie pachniał
  • Pranie. Poświęciłam już wpis na temat prania orzechami. Jako że lubię odkrywać nowe specyfiki, a zapach orzechów męczy mojego męża, dotarłam do nowego przepisu na proszek do prania, który właśnie stosuję: 
  1. 1,5 szkl sody
  2. 1,5 szkl boraksu
  3. kostka szarego mydła starta na tarce ( najmniejsze oczka)
  4. kilka kropel olejku eterycznego
  • Plamy na ubraniach zmywam mocząc w roztworze boraksu ( łyżkę do miski). 
  • Odświeżanie dywanów. Rozsyp na dywanie sodę,wetrzyj nieco w dywan i zostaw na noc. Na trugi dzień poodkurzaj ( jeśli masz wodny odkurzać, to nie ma problemu, alea jak nie - lepiej najpierw ściągnij większość sody śmiatkiem, bo słaby odkurzacz może zrobić niespodziankę na wylocie powietrza - sprawdziłam na własnej skórze)
  • Mikrofalówkę można łatwo wyczyścić grzejąc w niej roztwór wody z kwaskiem cytrynowym czy sokiem z cytryny albo octem. Z tym, że pierwsze opcje zdecydowanie ładniej pachną:) Potem wystarczy już tylko przetrzć mikrofalę ściereczką.
  • Podobnie ma się rzecz z lodówką. Kwasek czy ocet ładnie zabiją zapachy lodówki i ją odświeżą . Ja szczerze mówiąc robię to zawsze przed tygodniowymi zakupami przecierając szmatką z octem. zapach jest chwilowy i nie roznosi się po całym domu jak z mikrofali, a że jestem leniem, to łatwiej mi namoczyć szmatkę bezpośrednio z butelki octu.
Pomysłów na ekologiczne sprzątanie jest mnóstwo. Wpisuję te, które sama stosuję, więc jak znów mnie natchnie na coś nowego, chętnie się podzielę doświadczeniem. Teraz jestem na etapie przygotowań na przybycie nowego członka rodziny, więc jeśli macie jakieś porady, proszę o komentarze. Najbardziej mnie zastanawia sens kupowania środka do mycia ciała...
         

wtorek, 30 kwietnia 2013

Jak zrobić krem - krok po kroku

Może ktoś myśli, że robienie kremów jest niezmiernie skomplikowane i zarezerwowane dla niewielkiej grupy ludzi. Absolutnie nie. Nie jest to banalne jak zaparzenie herbaty, ale taki trudniejszy obiad, no może bardziej ciasto :). Kremów nie robimy w domu sami dlatego, że:
- trzeba mieć wszystkie składniki
- trzeba się wczytać, jakie składniki są do czego stosowane
- wymaga to czasu i warunków
- nie chce nam się
- wychodzi czasem drożej niż kupienie kremu (bo dla nas samych ilości są małe, a firmy kupują tony, a nie gramy, poza tym sporo składników marnujemy).

Jednakże prawda jest taka, że kupne kremy są pełne jakiegoś badziewia, który ma sprawić, że będzie go więcej, a substancje czynne są w minimalnych ilościach. Poza tym kremy te są tak przepełnione konserwantami, że można je stosować kilka lat, kiedy krem zupełnie bez konserwantu najwyżej 2 tygodnie... O czymś to nas powinno przekonywać. Często kupujemy kremy zbędne, korcą nas zapachem, ceną... Sama mam ich ogromne ilości, a mało które używam...

Dlatego teraz robię sobie kremy w domu, przy pomocy kuchennego robota.
Jednakże jestem posiadaczką składników wartych ok 300 zł. Mam różne oleje, masła, składniki aktywne, konserwant, aromaty i najważniejsze- emulgatory, substancje niezbędne do zrobienia kremu.


Na początek przepis. Proporcje w kremach są zmienne, zależą od tego, jaki krem chcemy stworzyć- tłusty, nawilżający, lekki balsam. Zawsze jednak dominuje woda. Następnym razem dodam przepis. Odważamy składniki: tłuszcze, emulgator i stabilizator na dokładnej wadze- ja mam taką dla jubilerstwa.



Następnie rozpuszczamy składniki w łaźni wodnej. Bardzo ważne jest dokładne ich rozpuszczenie (inaczej krem będzie pełen grudek), a jednocześnie ostrożność, bo niektóre składniki mogą tracić swoje właściwości w wyższych temperaturach.


W tym samym czasie trzeba zagotować wodę, najlepiej zdemineralizowaną, ale to już nasza sprawa, jeśli robimy krem dla siebie. Ja wolę wodę bez niezaplanowanej kuracji mineralnej.


Następny krok jest najtrudniejszy, ale potrzeba do tego dwóch rąk i nie mam zdjęć. Trzeba schłodzić wodę i tłuszcze (za gorąca woda i mamy śmietankę) i ciągle mieszając, najlepiej mikserem, dodawać wodę do tłuszczy. Kiedy się wszystko ładnie połączy, udoskonalamy krem. Konserwant (ja stosuję na ogół niewielką ilość, która zakonserwuje krem na kilka tygodni), mieszamy. Witaminy i mieszamy. No i na koniec zapach i mieszamy. Potem przekładamy krem do pojemniczków, a to co wydrapiemy z garnuszka nakładamy na testery, czyli nogi:)


Opis może jest nieco chaotyczny, ale przecież  nikt nie mówił, że to instrukcja obsługi:P Tak na poważnie krem zawsze mogę wam zrobić, ale nie jest to sztuka dla wtajemniczonych. Jak znajdę chętnego (mąż odmawia współpracy) nakręcę filmik, a to już będzie instrukcja...

poniedziałek, 15 kwietnia 2013

Przygotowanie płynu z orzechów

Krótka instrukcja obsługi orzechów indyjskich.
Kupujecie orzechy, wrzucacie do garnka jakąś ilość, którą sobie uznacie i doświadczalnie stwierdzicie, czy była trafiona, czy nie. Ja daję ok pół rondelka, jak na zdjęciu.

 Tak wyglądają one z bliska.
 Zalewacie orzechy wodą, duży strumień i ciepła temperatura powinny od razu spowodować pojawienie się piany.
 Znika ona podczas gotowania. Generalnie należy je zagotować, pozostawić na małym ogniu jakiś czas i pozostawić do ostygnięcia.
 Płyn jest pełen resztek, kawałków orzechów i wygląda jak ściek, toteż trzeba go przecedzić.

Na początku trzymałam płyn w słoiku, ale jest on tak lepki (lepkość jest zależna od ilości wody dodanej do garnka; ktoś lubi mało a konkretnie, to przygotować jak najciemniejszy wywar), że pozostawienie niewytartego słoika wiązało się z niemożliwością ponownego użycia- nikt nie potrafił odkręcić wieczka. Teraz mam superowy pojemnik po płynie do kąpieli syna, co widać na zdjęciu- z pompką!:) Doradzam zaopatrzyć się w lejek i sitko, bo zabawa z szmatką kończy się wlaniem płynu z brudami- jest on lepki i trwa to w nieskończoność. 

Teraz możecie przecierać roślinki zaatakowane przez robaczki, myć wszystko w domu, myć siebie i myć zwierzaki. Ot, takie uniwersalne cudo. Acha, przyda się dobra wentylacja. :)